Reklama

Abp Józef Michalik odpowiada

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Klasyczna definicja prawdy mówi, że jest to zgodność mego sądu, mojej oceny z rzeczywistością. To swego rodzaju doświadczalna autentyczność, tożsamość osoby, jej przekonań i czynów sprawia, że konkretnego człowieka odbieramy jako „prawdziwego”. Myślę, że podstawowy błąd w rozumowaniu wielu z nas polega na subiektywizowaniu prawdy. W tej sytuacji każdy ma swoją prawdę i wydaje mu się, że ma obowiązek jej bronić, czy też domagać się, aby inni tę prawdę przyjęli. Tymczasem prawda jest czymś obiektywnym i tylko obrona tej obiektywnej prawdy daje odwagę do przeciwstawienia się własnemu i cudzemu subiektywizmowi. Konfrontacja z przeciwstawną do mojej opinią albo wysłuchanie takiej opinii pomaga zobiektywizować moje subiektywne przekonania i dotrzeć do prawdy. Jednak wyjątkowym kryterium w poszukiwaniu i odkrywaniu prawdy jest konfrontacja ze Słowem Bożym, a w przypadku zasad moralnych wielką pomocą jest konfrontacja opinii czy czynu z Dekalogiem. Prawda, o której myślałem, pisząc list, to była prawda wynikająca z Dekalogu. Rodzice nigdy nie przestają być związani z dziećmi i mają obowiązek stawiać pytania swoim dzieciom, nawet dorosłym, o to, czy przestrzegają praw Dekalogu. Aby takie pytanie postawić, najlepiej byłoby, żeby człowiek sam był temu Dekalogowi wierny i tu pojawia się problem pewnej próby kompromisu, ponieważ jeżeli np. ja nie zawsze chodzę w niedzielę do kościoła, powstrzymuje mnie to od radykalnego postawienia takiego wymagania swoim dzieciom i, konsekwentnie, kiedy są poza domem, zapytania ich, czy gdzieś tam na emigracji chodzą do kościoła. I wydaje się, że jest to dość powszechny mechanizm relacji: rodzic - dziecko, dziecko - rodzic. W końcu dochodzimy do wzajemnego kompromisu: dzieci nie będą nam wyrzucać, że np. jeździmy latem nad rzekę, aby wykorzystać niedzielę do opalania się, a my nie będziemy naciskać, żeby dzieci w każdą niedzielę chodziły do kościoła. Pozostaje tylko pytanie: gdzie jest prawda? Bo nie znajdziemy jej w kompromisowym świecie naszym i naszych dzieci. Prawda jest w Dekalogu.

Spójrzmy na Biblię. Mojżesz początkowo wątpił, że uda mu się wyprowadzić naród wybrany z niewoli, a potem miał także wątpliwości, czy zdoła wprowadzić go do Ziemi Obiecanej. Brakowało mu wiary w Boże słowo. Kiedy jednak wyszedł na górę Synaj i, schodząc, zobaczył ziomków świętujących wokół złotego cielca, nie próbował szukać kompromisu: ja nie chciałem uwierzyć wtedy, a oni pobłądzili dzisiaj. Wystąpił ostro w obronie prawdy o oddawaniu czci wyłącznie Bogu prawdziwemu. Kazał rozbić i spalić cielca, a jego prochy wypić uczestnikom grzesznej, upadlającej zabawy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Prawda jest niezależna od naszej opinii i nie jest uwarunkowana naszą wobec niej wiernością lub niewiernością. Oczywiście, że dobrze jest, jeżeli jesteśmy wierni zasadom Dekalogu, ale słabość nie może szkodzić prawdzie, nie może jej skarykaturować. Sięgnijmy do Dziejów Apostolskich. Czytamy, że po zesłaniu Ducha Świętego chrześcijanie wszystko mieli wspólne i nikt nie nazywał niczego swoim. Sprzedawali swoje dobra, a zdobyte w ten sposób pieniądze składali u stóp Apostołów. Małżonkowie Safira i Ananiasz umówili się, że oddadzą tylko część zdobytych pieniędzy, a resztę zachowają dla siebie. Piotr w mocy Ducha Świętego przejrzał ich nieszczere zachowanie i wypomniał im to w słowach wypowiedzianych do Ananiasza: „Jakże mogłeś dopuścić myśl o takim uczynku?”. I to drugie, jeszcze ważniejsze zdanie, które powinno stać się leitmotivem naszego rozważania: „Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu” (Dz 5, 4). Każde kłamstwo uderza w Boga. Trzeba zdobyć się na odwagę (pokorną odwagę, bo któż z nas nie przekraczał norm Prawdy?) i odrzucić własne dobre samopoczucie, lęk, że dzieci źle zaczną o nas myśleć, i powtarzać Piotrowe słowa: „Nie nam skłamałeś, lecz Bogu”.

Chciałbym zwrócić się do rodziców młodych. Dzieci są chętne do słuchania, dlatego trzeba razem z nimi nobilitować Prawdę w codziennym życiu rodziny. Prawdę każdego słowa i każdego zalecenia, tego o potrzebie modlitwy, o konieczności życia Eucharystią i wielu podobnych, których nas uczyli rodzice. Wydaje mi się, że wielu młodych uniknęłoby zasadzek świata rozumianego biblijnie, gdyby w dzieciństwie miało oparcie w życiu Prawdą w rodzinie, a potem we wspólnotach żywego Kościoła. Grupy rówieśnicze żyjące prawdą Ewangelii są w stanie zachwycić młodych i porwać ich do realizowania ewangelicznej drogi za Chrystusem. Wspominam o tym w swoim liście, zachęcając młodych do udziału w szkolnych kołach Caritas czy innych wspólnotach działających na rzecz dobra bliźniego. Jeden z kaznodziejów, w nauce stanowej dla rodziców, współczując ich trudowi, powiedział, że gdyby sam był ojcem, umówiłby się z Panem Jezusem, że póki dzieci będą go słuchać, to on, tak jak Anna, matka proroka Samuela, przekaże je do świątynnej służby - jako ministrantów, scholę, oazę. Ale prosiłby, że kiedy przyjdzie ten trudny czas, który sprawia, że traci się kontakt ze swoimi dziećmi, aby Bóg uratował jego dzieci przed skażeniem złem świata.

Może na koniec taki jeszcze kaznodziejski przykład. Rzecz dzieje się w Stanach, na przełomie lat 60. i 70 ubiegłego wieku. Syn bogatych rodziców obchodzi 18. urodziny. Ojciec pyta go, jaki prezent chciałby dostać. Syn bez namysłu odpowiada: najnowszy model jaguara. „Nie wiem, czy potrafię sprostać twojemu żądaniu, ale postaram się, żeby prezent był godny” - odpowiada ojciec. W dniu urodzin zebrani przekazują jubilatowi prezenty. Podobnie czyni ojciec. Chłopak z niecierpliwością rozrywa opakowanie i z dezaprobatą zauważa, że to egzemplarz Pisma Świętego. Z szacunku dla ojca odkłada księgę na półkę i zajmuje się pozostałymi prezentami. Mijają lata, młodzieniec kończy studia, znajduje dobrą pracę, szybko kupuje sobie nowy dom, do którego zaczyna się przeprowadzać. Przy selekcjonowaniu rzeczy wpada w jego ręce owa osiemnastkowa Biblia. Z niechęcią przekartkowuje ją i wtedy ze środka wypada koperta. Zdziwiony otwiera ją i widzi w środku obfity plik banknotów. Przelicza je i okazuje się, że jest ich dokładnie tyle, ile w dniu jego 18. urodzin kosztował najnowszy model jaguara.

Pozostawiam Czytelników z tym przykładem, który niesie wiele skojarzeń, ale może tym najważniejszym jest myśl, że wartość mądrości zawartej w Piśmie Świętym, w słowie Boga, przewyższa wartość wszystkich dóbr tego świata.

2013-04-22 14:48

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niepokojące informacje o stanie zdrowia ks. Michała Olszewskiego

2024-12-24 11:49

[ TEMATY ]

Ks. Michał Olszewski

stres pourazowy

Profeto

Mecenas Krzysztof Wąsowski przekazał dziennikarzom Telewizji wPolsce24 budzące niepokój informacje o stanie zdrowia ks. Michała Olszewskiego. Jednocześnie poinformował, że duchowny modli się za wszystkich i odprawi Mszę „za wiernych, widzów i dziennikarzy telewizji wPolsce24, którzy walczyli o jego uwolnienie”.

Podziel się cytatem — przekazał mec. Krzysztof Wąsowski, obrońca ks. Michała Olszewskiego, czytamy na portalu wPolityce.pl
CZYTAJ DALEJ

Narodzenie Syna Bożego jest świętem nadziei

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

fot. Grażyna Kołek/Niedziela

Bazylika Grobu Świętego w Jerozolimie

Bazylika Grobu Świętego w Jerozolimie

Rozważania do Ewangelii J 1, 1-18.

Środa, 25 grudnia. Uroczystość Narodzenia Pańskiego
CZYTAJ DALEJ

Pasterka na Wawelu

2024-12-25 22:49

Biuro Prasowe AK

    - 2025 lat temu nastała pełnia czasu. Od chwili Wcielenia żyjemy w tej pełni. Jako chrześcijanie mamy obowiązek w tę pełnię każdego dnia niejako się zanurzać i w nią wchodzić, stając się synami Bożymi i dziedzicami nieba – mówił abp Marek Jędraszewski podczas tradycyjnej Mszy św. pasterskiej w katedrze na Wawelu.

    W homilii metropolita krakowski zauważył, że treść pełni czasów została rozwinięta w liście św. Pawła do Galatów, w którym Apostoł Narodów wskazuje na skutki narodzenia Bożego Syna, a w liście do Efezjan nadał temu przyjściu na świat Bożego Syna wymiar prawdziwie kosmiczny. Przed pełnią czasów – jak wyjaśniał – czas jawi się jako „chronos” – przemijanie i zdążanie ludzi do śmierci. Gdy Zbawiciel przyszedł na świat, los człowieczy nabrał zupełnie innego znaczenia. – Chrystus przyszedł na świat, abyśmy byli dziećmi Bożymi. Abyśmy byli dziedzicami nieba – mówił abp Marek Jędraszewski, zwracając uwagę na fakt, że nowa sytuacja człowieka jest tak radykalna, że odtąd czas liczy się według szczególnej cezury-granicy, jaką jest przyjście Chrystusa na świat – święty czas kairós. – Ciągle liczy się ten czas, nasz czas, od narodzin Chrystusa. To chrześcijańska, zatem nasza era. Era naszych wartości, wyznaczonych przez święty czas kairós, określonych wolnością dzieci Bożych. Poczuciem, że jesteśmy przeznaczeni do życia wiecznego, ludźmi, którzy żyją już innym kształtem wolności ducha. Wolności polegającej na zdążaniu do prawdy, a to zdążanie wypełniane jest nowym kształtem miłości – wskazywał metropolita krakowski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję