Przed świętami Wielkiej Nocy uczestniczyłam w koncercie charytatywnym Antoniny Krzysztoń. Ów koncert stanowił swoiste przygotowanie do najważniejszych świąt w całym roku liturgicznym, wpisywał się również w przeżywany obecnie Rok Wiary. Miał bowiem uwrażliwić serca na potrzebę pomocy drugiemu człowiekowi, a przede wszystkim przyczynić się do ewangelizacji, przebudzenia wiary oraz wejścia w dialog z kulturą, a także wykorzystania talentów otrzymanych od Pana. Antonina Krzysztoń pokazała, jak można oddychać Bogiem i mówić o Nim, w ten sposób stając się świadkiem wiary. Koncert miał wiele przesłań, ale najważniejszym była łaska spotkania, jak zresztą sama powiedziała.
Reklama
Jej piosenki inspirują do pytań, zastanowienia się nad sobą, do dziękczynienia. Jej muzyka łączy, zaprasza do zadumy, opowiada o tym, co jest dla niej ważne (a najważniejsza jest miłość); o tym, co kocha; o tym, czym żyje. Artystka nikogo nie nawraca, ale śpiewa o rzeczach, które są dla niej istotne. Może dlatego w jej utworach można odznaleźć odpowiedzi na pytania, które wcześniej czy później pojawią się: „A jak nie starcza wiary, skąd ją wziąć” (piosenka pt. „Małej wiary”), „Ile zostało, nocy dni? Nikt tego nie wie, tylko Ty. Ile radości, smutku łez? Nikt tego nie wie, Ty wiesz” (pt. „Ile zostało nocy i dni”). Ta piękna muzyka zwraca uwagę na sprawy wydawałoby się oczywiste, o których wiemy, ale nie zawsze pamiętamy, że „życie jest listem - czytaj go. Życie jest światłem - zobacz to. Życie jest prawdą - poznaj to. Życie jest z Boga - poczuj to. W sercu głęboko” (pt. „Życie jest listem”). „Jutro znów obudzimy kolejny dzień. Tak to cud, ale przyzwyczailiśmy się, że jesteś Ty, że jestem ja” (pt. „Rzepakowy miód”).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wiara
Tuż po zakończeniu koncertu zapytałam Antoninę Krzysztoń, czym jest dla niej wiara i dlaczego występuje charytatywnie? - Wiara daje kierunek mojemu życiu - powiedziała. Jest sensem wszystkiego, co przeżywam, czego doświadczam, jest dla mnie głęboko związana z życiem. Występuję charytatywnie, ponieważ mam takie przeświadczenie, że jeśli otrzymało się jakiś dar, to trzeba się nim dzielić. Z jednej strony cieszę się, że mogę robić w życiu coś, co kocham, a łaską jest, iż to daje utrzymanie mojej rodzinie i mnie; z drugiej strony uważam, że głosem powinnam służyć także bezodpłatnie. Propozycji koncertów charytatywnych jest dość dużo. Ostatnio jestem związana głównie z ruchem hospicyjnym, czyli śpiewam dla hospicjów bezpłatnie.
Zmartwychwstanie
Reklama
W święta wielkanocne stajemy w blasku zwycięstwa, chwały Chrystusa i doświadczamy, że „światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnia”. W tej jasności odkrywamy, że najważniejsze jest zmartwychwstanie Chrystusa. I chcemy iść w kierunku tego Światła, czasem wbrew rozsądkowi. - Świadomość, że dana jest nam ta tajemnica, ta nadzieja, ta radość, że zmartwychwstaniemy - podkreśla Antonia Krzysztoń, ale zmartwychwstajemy ze swoich różnych „śmierci”, przez które przechodzimy, żyjąc tutaj. Bóg wyciąga nas ze śmierci i to jest dla mnie najważniejsze. Te święta kojarzą mi się ze światłem, radością, wiosną, najczystszym źródłem, z którego możemy pić, aby żyć.
Radość
Antonina podzieliła się z czytelnikami pokutą, którą sama sobie wyznaczyła, a mianowicie, że kilka razy w ciągu dnia będzie uśmiechać się mimo wszystko i to nie było łatwe. Nie chodzi tu o te uśmiechy, które przychodzą naturalnie, ale o te w sytuacjach niełatwych. I zachęcała, abyśmy próbowali, choć dwa razy dziennie, bo naprawdę warto.
Ciekawa propozycja, tym bardziej, że często dni są takie jednakowe, dzień jest podobny dla dnia, czasem bywamy też smutni, uważamy, że wszystko, co posiadamy, należy nam się, chcemy żyć według swojego planu, a przecież istniejemy dzięki tchnieniu Boga i Jego plan na życie jest dla nas najlepszy. Zainspirowana przez piosenkarkę podjęłam postawienie świąteczne, że każdego poranka zaraz po obudzeniu będę uśmiechać się do Stwórcy, dziękując Mu, że podarował mi kolejny dzień, a potem do ludzi. Z radością przyjmę wszystko, co dla mnie przygotował na dziś. To dziś jest najważnejsze, bo decyduje o wieczności. O tym też śpiewa Krzysztoń: „Zrób ze mną Panie, zrób, co chcesz” (pt. „Ile zostało nocy i dni”).
Śpiew, modlitwa i papież
Artystka stwierdza, że śpiew jest dla niej naturalnym sposobem modlitwy. Ona wcześniej zaczęła śpiewać niż mówić. Już jako dziecko wymyślała różne melodie. Bliskie są jej słowa św. Franciszka z Asyżu, który mawiał: Miłość nie jest kochana. Dlatego papież Franciszek jest w jakiś sposób spełnieniem pragnienia Antoniny szukającej Biedaczyny z Asyżu: „Gdzie się podziałeś św. Franciszku. Wróć proszę bardzo, św. Franciszku. Na Ciebie tak bardzo czekam” (pt. „Lament na św. Franciszka”).
Koncert i rozmowa z Antoniną Krzysztoń były jak najlepsze życzenia, budziły tęsknotę za miłością i dobrem, radością i pięknem, wiarą i czynem, przypominały, że „jest inny świat, tak wiem gdzieś tu, nie za lasami tam, po prostu on jest tu”, aż do odczucia, iż „płonie światło tuż obok nas. To światło jest przestronną bramą”. Pani Antonino, dziękuję...