Reklama
Gwałtowność - to zazwyczaj pierwsze skojarzenie z wydarzeniem pod Damaszkiem! Było ono co prawda szybkie, rozegrało się w krótkim czasie, ale Jezus nie był gwałtowny wobec Szawła. „Szaweł zaś tępił społeczność powołanych, wpadał do domów, wyciągał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia” (por. Dz 8, 3). „A Szaweł jeszcze dysząc groźbą i zabójstwem względem uczniów Pana, podszedłszy do arcykapłana uprosił listy do synagog w Damaszku, aby mógł uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, gdyby ich znalazł” (por. Dz 9, 1-2). Dwa zdania, które pokazują, jak gigantyczną pewność miał Szaweł, że pełni wolę Bożą! Jak jasne i proste zdawało mu się jego powołanie i misja! Idzie do arcykapłana, żeby go przekonać i uprosić możliwość kontynuowania swojej misji w Damaszku, i chce, żeby mu pisemnie zagwarantować możliwość pozbawiania wolności i doprowadzania przed sąd tych niebezpiecznych heretyków. Ten faryzeusz i znawca Prawa dyszy żądzą mordu i nie kłóci mu się to ze Słowem Bożym. Tak on służy swemu Panu. Dlatego zaraz dowie się, jak bardzo się co do tego Pana i Jego woli pomylił… „Gdy zbliżał się już do Damaszku, nagle objęło go blaskiem światło z nieba; upadł wtedy na ziemię i usłyszał głos, skierowany do siebie: «Szawle, Szawle, czemu Mnie prześladujesz?»”. Właśnie - nie oślepiło, ale objęło blaskiem. Jezus odpowiada na gwałtowność Szawła łagodnością, ale i mocą. Pokazuje, że Bóg nie musi używać przemocy, by przeprowadzić swoją wolę.
„«Kim jesteś, Panie? - Ja jestem Jezusem, którego ty prześladujesz - odpowiedział. - Ale wstań, idź do miasta, a tam ci powiedzą, co powinieneś czynić»” (por. Dz 9, 3-6). To jedno małe „ale” jest tak ważne - Jezus wyznał, że czuje się przez Szawła prześladowany, lecz nie wpędza go w poczucie winy, nie potępia, ale otwiera drogę do prawdziwego życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Szaweł zaś podniósł się z ziemi, a chociaż były otwarte jego oczy, nic nie widział” (por. Dz 9, 8). To opis stanu jego serca przed spotkaniem z Jezusem - widział złudzenia. „Prowadząc za rękę, wprowadzili go do Damaszku”. Używa tu św. Łukasz słowa, które oznacza sposób prowadzenia dziecka uczącego się chodzić. Znów łagodność, ale i wskazówka - trzeba będzie się uczyć życia od nowa. Trzeba się będzie dać poprowadzić komuś, kogo uważało się za głupszego - a to łatwe nie jest.
„I był dni trzy niewidzącym, nie jadł i nie pił (por. Dz 9, 9). Trzy dni w ciemności, jak Jonasz w brzuchu ryby, jak Jezus we wnętrzu ziemi. Trzy dni w śmierci, w depresji, w złości na siebie, że mógł się aż tak pomylić, w strachu przed krzywdą, którą uczynił, by podnieść się do nowego życia. I przejrzenie przez modlitwę jeszcze tak niedawno śmiertelnego wroga - ucznia Chrystusa Ananiasza. Ten nie chce iść, boi się, ale jest posłuszny, kiedy słyszy: „Idź, bo on jest mi naczyniem wybrania, on zaniesie imię moje narodom, królom i synom Izraela. Ja mu ukażę, co będzie musiał wycierpieć dla imienia mego (...). Nagle z jego oczu spadły jakby łuski, odzyskał wzrok, wstał potem i przyjął chrzest, następnie spożył pokarm i odzyskał siły (...).
Przez kilka dni pozostał w Damaszku u uczniów. Tam też w synagogach ogłaszał, że Jezus jest Synem Bożym” (por. Dz 9, 15-20). Zamieszanie, które spowodował, doprowadziło go do zagrożenia życia i konieczności ucieczki. Cóż, nie miał jeszcze wprawy w poddawaniu się Bożemu prowadzeniu, jeszcze odezwały się stare nawyki…