Znaczne zamieszanie medialne wywołały wypowiedzi pana sędziego Tulei z Sądu Okręgowego w Warszawie, który porównał parę kilkugodzinnych przesłuchań podejrzanych w sprawie korupcji przez CBA do metod stalinowskich i tzw. konwejera. Sędziemu chodziło o to, że tych kilka przesłuchań odbyło się częściowo po godz. 22 (jedno do 2.30 w nocy). Za każdym razem zresztą przesłuchujący upewniał się, czy przesłuchiwany zgadza się nadal składać zeznania, czy woli kontynuować rano, po wyspaniu się.
O sędzim Tulei ludzie zacni i z poczuciem obywatelskiej odpowiedzialności powiedzieli już publicznie kilka dosadnych słów. I słusznie. Mnie jednak interesuje co innego: jakie będą dalsze losy pana sędziego? Jestem tu pełen złych przeczuć i - niestety! - wróżę mu wielką karierę! Dlaczego by nie? Już zresztą odezwały się głosy, że tak łaskawie potraktowanego przez Tuleyę dr. Mirosława G. należy zrehabilitować, przywrócić na urzędy lekarskie i dać sowite odszkodowanie. Ostatecznie udowodniono mu tylko kilkanaście tysięcy złotych łapówek. To mało pieniędzy i odszkodowanie od skarbu państwa będzie jak znalazł.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
A wracając do sędziego Tulei, karierę zapewni mu, po pierwsze - wielkie wsparcie ze strony medialnego mainstreamu, celebrytów i polityków z gatunku tych, którzy rechoczą z zadowolenia, gdy pijana hołota wyzywa ludzi modlących się pod krzyżem. Obserwowaliśmy to wielokrotnie, niestety, w czasie rocznic smoleńskich pod Pałacem Prezydenckim. Po drugie - sędzia Tuleya, jak się okazuje, sprawdził się już jako wzorcowy urzędnik sprawiedliwości III RP, kiedy wyrokował co do Michnika w sprawie związanej z Rywinem, a w tym czasie jego „partnerka życiowa” pracowała w jednej z firm tegoż Rywina. Tak to wygląda. My wam, wy nam. W konstytucji, o ile się nie mylę, jest jakoś inaczej zapisana relacja między władzą sądowniczą a każdą inną. Coś już to zbyt przypomina PRL, kiedy układ był prosty: wy, koleżanki i koledzy sędziowie i prokuratorzy, jesteście posłuszni poleceniom władzy, a my, władza, pozwalamy wam robić, co chcecie w sprawach, które są nam obojętne. Chcecie brać łapówki? Bierzcie. Chcecie sądzić po kumotersku? Proszę bardzo. Zachciewa wam się sprawiedliwości? No, niech i tak będzie. Ale - o ile tylko to nam, władzy, w niczym nie wadzi!
Tuleya zachował się gorliwiej, niż władza wymaga. Zasłużył na nagrodę. Niech wejdzie do Trybunału Stanu (przy okazji skaże na wiele lat tiurmy Kaczyńskiego i Ziobrę), później - prokurator generalny, I prezes Sądu Najwyższego, minister sprawiedliwości… A urząd prezydenta RP to niby nie dla Tulei?! Nie bądźmy zbyt skromni w marzeniach, proszę salonu. To czasem lepsze niż koka! Notabene, kiedy ją wreszcie zalegalizujemy?!
* * *
Krzysztof Czabański
Publicysta, przewodniczący Kongresu Mediów Niezależnych, autor kilku książek; był prezesem PAP (za rządu Jana Olszewskiego), przewodniczącym Komisji Likwidacyjnej RSW (za rządu Jerzego Buzka) i prezesem Polskiego Radia SA (za rządu Jarosława Kaczyńskiego);
www.krzysztofczabanski.pl