Napominanie tych, którzy źle postępują, w dodatku z całym ogromem miłosierdzia, tak, by nie tryumfowała tylko racja, ale objawiała się miłość, należy do najtrudniejszych wskazań Chrystusa. Upominać z miłością. Upominać z łagodnością, ubierając słowa w czułość i ciepło. To niezwykle trudna umiejętność. I nawet wtedy, gdy jesteśmy pewni, że nie ma w upomnieniu złych intencji - jak choćby w relacji rodzic-dziecko - wskazywanie błędów, nazywanie po imieniu złych postaw zazwyczaj rodzi bunt, sprzeciw i odrzucenie. Chrystus nie upominał zgromadzonych w synagodze w Nazarecie. A jednak Jego komentarz do czytania z Księgi Izajasza sprawił, że unieśli się gniewem. Zbuntowali się przeciw Jego słowom. Poderwali się ze swoich miejsc i wypędzili Go na ulice, a potem dalej, aż do granic miasta, aż na krawędź góry. I chcieli go strącić. Gniew, który zapłonął w ich sercach, krzyczał przeciw Niemu. „ON JEDNAK, PRZESZEDŁSZY POŚRÓD NICH, ODDALIŁ SIĘ” (Łk 4, 30). Nie tłumaczył, nie dopowiadał i nie wyjaśniał swoich intencji. Odszedł. Dziś także często wadzimy się z Bogiem, kwestionujemy zasadność Jego praw i przepędzamy Go jak mieszkańcy Nazaretu aż na stok góry, nie rozpoznając, że to sam Bóg przyszedł i jest pośród nas. Ryzykujemy tak samo jak oni, że odejdzie i zostawi nas uniesionych gniewem. I że nie uda nam się Go odnaleźć bez Jego pomocy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu