Reklama

Niedziela Sosnowiecka

Wspólnota nadziei

Niedziela sosnowiecka 1/2013, str. 6

[ TEMATY ]

zakonnica

Małgorzata Chmielewska

T. D.

S. Małgorzata Chmielewska opowiada wolonatriuszom Kielecczyzny o swoich doświadczeniach

S. Małgorzata Chmielewska opowiada wolonatriuszom Kielecczyzny o swoich doświadczeniach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PIOTR LORENC: - Jak znalazła się Siostra we wspólnocie Chleb Życia?

S. MAŁGORZATA CHMIELEWSKA: - Zanim tam trafiam, byłam w Zgromadzeniu Małych Sióstr Jezusa Karola de Foukauld. To jest zgromadzenie, którego duchowość jest bardzo podobna do naszej wspólnoty. Małe Siostry to zgromadzenie stricte kontemplacyjne. Siostry żyją i pracują wśród najbiedniejszych ludzi - włączają się w ich życie. Przy tym nie robią nic, żeby pomóc ludziom wyjść z ich trudnej sytuacji - ich powołaniem jest modlitwa i świadectwo dla tych ludzi, z którymi przychodzi im żyć. Dla mnie w zetknięciu z biedą brakowało elementu czynnego poprawiania losu ludzi, z którymi żyłam. Dlatego zdecydowałam się przejść do wspólnoty Chleb Życia.

- Chleb Życia to instytut życia konsekrowanego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Nie, to stowarzyszenie wiernych na prawach prywatnych zatwierdzone przez biskupów diecezjalnych. Mamy 7 domów - 4 w diecezji warszawskiej i 3 w diecezji sandomierskiej. Wspólnota liczy w Polsce 14 członków - ale rocznie przez 7 domów dla bezdomnych przewija się ponad 1200 osób. We wspólnocie żyjemy razem z ludźmi ubogimi i staramy się wyciągać ich z biedy, wyprostować ścieżki ich życia, oczywiście wskazując na Chrystusa w Eucharystii. We wspólnocie przebywają osoby, które wybierają życie konsekrowane (mamy kapłana), są również rodziny i pojedyncze osoby świeckie. Żyję razem z moimi siostrami i braćmi, którym po ludzku się nie powiodło. A przede wszystkim staram się żyć Chrystusem. Nasza wspólnota chce być odbiciem ludu Bożego, który ma raczej strukturę plemienia niż strukturę wojska. Mamy pasterza - którym jest Pan Jezus, dalej są owce silne, ale są też owce słabe, i wszyscy razem chcemy dojść do nieba.

- Jak wygląda życie we wspólnocie?

- Normalnie - gotujemy, pracujemy, pierzemy, sprzątamy, po prostu żyjemy. Mieszkam akurat w malutkiej wiosce Zochcin k. Opatowa. Mamy tam niewielkie gospodarstwo. Wybudowaliśmy szereg domków na miarę potrzeb i możliwości. We wspólnocie przebywa kilkunastu chłopców, kapłan, mieszkam także z częścią swoich przybranych dzieci. Wobec ogromnego bezrobocia i wielkiej biedy w tamtym rejonie otworzyliśmy warsztat pracy także dla okolicznych mieszkańców. Prowadzimy tradycyjną przetwórnię owocowo-warzywną produkującą świetne przetwory. I to wszystko czynimy razem z okolicznymi mieszkańcami. Można więc powiedzieć, że i oni tworzą - uzupełniają w jakiś sposób naszą wspólnotę. Natomiast życie w domu opiera się na kilku warunkach - nie spożywamy alkoholu ani innych środków odurzających, nie stosujemy przemocy, w tym słownej, i szanujemy nasze przekonania religijne. Raz w tygodniu wymagamy obowiązkowej obecności w kaplicy na modlitwie - nie wymagamy uczestnictwa, ale samej obecności, bo modlitwa nie może być obowiązkowa. Poprzez codzienne życie staramy się wychowywać, przełamywać złe nawyki i zbliżać do Boga.

- Prowadzenie 7 domów wymaga sporych nakładów finansowych. Z tego, co wiem, wspólnota prowadzi fundusz stypendialny dla ponad 500 uczniów, pomagacie doraźnie najbardziej potrzebującym. Z czego zatem się utrzymujecie?

Reklama

- Podpisaliśmy umowę o pracę z Panem Bogiem. W związku z powyższym utrzymujemy się z tego, co sami jesteśmy w stanie wyprodukować i sprzedać, a w większości z tego, co inni, dobrzy ludzie nam dadzą. Prowadzimy manufakturę przetwórstwa owoców i warzyw, stolarnię, szwalnię. Działamy w sektorze ekonomii społecznej - z zyskiem, ale nie dla zysku. Wykorzystujemy też fakt, że powstała przy wspólnocie fundacja jest instytucją pożytku publicznego, i z pomocą przychodzi nam 1%.

- Jak pomóc ludziom wyjść z bezdomności?

Reklama

- Za bardzo nie wiem, bo nie ma jednej reguły. Po prostu staramy się to czynić. W naszych domach ludzi bezdomnych jest zawsze pełno. Coraz więcej jest osób starszych, chorych i niepełnosprawnych. Dla wielu jesteśmy domem, niestety, często ostatnim. Pragniemy, poprzez życie razem z ludźmi słabymi i odrzuconymi, wskazywać na Tego, który daje nadzieję. A tą nadzieją jest bezpieczny dach nad głową, szansa na edukację, praca, odzyskanie poczucia własnej wartości mimo zawirowań życiowych i niepowodzeń, możliwość leczenia. Wreszcie zwykłe ludzkie kontakty i więzi to lek na samotność - największy ból w odrzuceniu. W każdym prawie domu jest kaplica, do której można wejść o każdej porze bez lęku o strój niezbyt wyszukany i fryzurę nie zawsze zgodną z kanonem przyjętym w parafii. Bez wstydu, bo tutaj wszyscy jesteśmy tacy sami. Nasze domy są otwarte dla wszystkich, nie wymagamy skierowań ani dokumentów, nie patrzymy czy ktoś ma pieniądze. Nie pytamy o przeszłość. Dopiero kiedy człowiek odetchnie, razem myślimy, jak wyjść na prostą, a przynajmniej półprostą, jeśli się nie da inaczej. Korzystamy oczywiście z pomocy specjalistów - lekarzy, pielęgniarek, pracowników socjalnych, prawników, wolontariuszy. Doradzają nam fachowcy, dzieląc się bezinteresownie wiedzą. Nie ma sytuacji, z której nie można wyjść. Jeśli obudzi się u osoby bezdomnej człowieczeństwo, reszta jest sprawą techniczną. Jeśli to jest człowiek uzależniony od alkoholu to trzeba namówić go na terapię; jeśli jest to kobieta - ofiara przemocy to trzeba doprowadzić do tego, by miała swoje mieszkanie i pracę, jeśli to jest młody człowiek wychowany w Domu Dziecka to trzeba go nauczyć żyć.

- Jak Siostra znosi ogrom cierpienia, z którym zmaga się każdego dnia?

- Żyjemy w getcie cierpienia, naszą klauzurą jest cierpienie. Przede wszystkim żyjemy według zasady, by nigdy nie dźwigać cierpienia drugiego w pojedynkę. Pan Jezus nie bez powodu wysyłał po dwóch apostołów w świat. Nigdy nikomu z członków wspólnoty nie można indywidualnie pomagać, bo to się kończy zawsze tragicznie - albo nieuporządkowanymi relacjami z tym człowiekiem, albo całkowitym załamaniem psychicznym. To pierwsza zasada. Po drugie nie przyjmujemy postawy zbawiciela świata. Zbawia Chrystus, my robimy po ludzku, co możemy. Staramy się patrzeć głębiej niż tylko na pozory, na zewnętrzną formę. To nas w pewnym sensie oczyszcza z fałszywych emocji, z fałszywych relacji. Jesteśmy tylko przechodniami na tym świecie. Jednak przechodniami, którzy mają dobrze przeżyć życie. Ważne jest w tym wszystkim zdrowe poczucie humoru i dystans do siebie. I ubodzy nas tego uczą.

- Nie myślała Siostra, by rzucić to wszystko i wrócić do spokojnego zgromadzenia?

- Nigdy nie miałam takich myśli, ponieważ moje życie jest nieprawdopodobnie ciekawe. Czymże miałabym się zająć jak nie malowaniem świata?

2013-01-07 09:56

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Strefa kobiet wyzwolonych

Klasztory kontemplacyjne są latarniami, które oświetlają ludziom drogę do Boga. Dla mniszek natomiast są jak... przedsionek Nieba

W Polsce mamy 1350 mniszek modlących się w 88 klasztorach klauzurowych. Aż jedna trzecia z nich to karmelitanki bose. – Karmel oznacza ogród Pański. Posługa w nim jest najpiękniejszym życiem, jakie mogę sobie wyobrazić. Nasza bł. Elżbieta od Trójcy Świętej mówiła, że klasztor kontemplacyjny jest przedsionkiem Nieba – tłumaczy s. Maria Jadwiga od Chrystusa Króla, przeorysza klasztoru w Ełku.
CZYTAJ DALEJ

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku

2025-05-01 16:30

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, kiedy myśli, że Go nie ma lub że umarł, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną (Iz 49, 15-16) – powie Bóg.

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»
CZYTAJ DALEJ

Maryja od wieków wspomaga nasz naród

2025-05-03 13:52

ks. Łukasz Romańczuk

ks. Ryszard Szkoła

ks. Ryszard Szkoła

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski to dzień odpustu w dolnobrzeskiej parafii przy ul. Zielonej. Eucharystii odpustowej przewodniczył ks. Ryszard Szkoła, emerytowany kapłan diecezji świdnickiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję