AGNIESZKA LOREK: - Przed nami kolejne Boże Narodzenie. Jak przeżyć święta, by nie ulec pokusie przeżywania ich jako tradycji tylko choinki, prezentów i obfitego stołu, włączonego telewizora lub komputera?
KS. JAN KOCLĘGA: - Przede wszystkim, zamiast telewizor włączmy raczej swoje serce i rozum, a wtedy w kontemplacji Bożej Dzieciny odkryjemy prawdę o wielkiej Bożej miłości. Stwórzmy więc w swoim sercu przestrzeń dla Boga, niech Boża miłość rodzi się w nas. Pan Jezus uczy, kto Mnie widzi, widzi i Ojca; według św. Pawła, Chrystus jest obrazem Boga niewidzialnego. Zatem Boże Narodzenie to doskonała okazja, żeby się zatrzymać i kontemplować Boże Dziecię.
- Mówi Ksiądz, aby pozwolić rodzić się miłości Bożej w nas, mieć wielkie serce... A dziś, w jaki sposób świat rozumie wielkość człowieka?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Myślę że bardzo różnie. To zależy od uwarunkowań kulturowych i społecznych. Często wielkość człowieka mierzy się ilością rożnych tytułów przed nazwiskiem albo zasobnością portfela, ale jedyną właściwą miarą wielkości człowieka jest wielkość jego serca, a tę wielkość gwarantuje Boża Miłość.
- Mówiąc o wielkości nasuwa się od razu pytanie o godność człowieka. Co z tą godnością we współczesnym świecie?
Reklama
- Czasem słyszę, gdy ktoś opowiada zafascynowany, że widział znanego aktora, uścisnął mu rękę, ktoś inny pokazuje autograf znanego sportowca lub piosenkarza. Ale jak się ma to spotkanie do spotkania z Bogiem, który przychodzi do nas, który nieustannie daje nam siebie, mówi do nas w Piśmie Świętym... A więc, gdzie naprawdę ukazuje się godność człowieka? Odpowiedź jest prosta: Człowiek może odnaleźć siebie i zrozumieć swoją godność, i powołanie najpełniej w Synu Bożym. Dlatego nie gońmy za tym, co światowe; nic z tego świata nie może mnie bardziej absorbować, niż Boża miłość w Jezusie Chrystusie.
- Często człowiek lubi manifestować swoją godność i wielkość… Czy to coś złego?
- To zależy jak rozumie się ową godność i wielkość, ponieważ kiedy człowiek się chełpi, że bywa na salonach, że jeździ na spotkania z ciekawymi ludźmi, bywa na premierach w teatrze, to jest wielkość tego świata i ma wymiar czasowy, natomiast my chrześcijanie musimy szukać prawdziwej godności i bywać na salonach betlejemskiej szopy, gdzie Bóg się rodzi dla nas.
- Kiedy rodził się Pan w Betlejem, nie wszyscy tak entuzjastycznie witali Boże Dziecię. Czy nie jest podobnie dzisiaj?
- To prawda, że drzwi wielu domostw były zamknięte przed Jezusem, analogicznie jest dzisiaj, wielu z nas zamyka serce prze Synem Bożym, a otwiera je chętnie na tanie uciechy. Wielu z wygody znalazło usprawiedliwienie, żeby nie iść do Betlejem, choć widzieli znak - Gwiazdę, podobnie dzisiaj, wielu ludzi nie dostrzega znaku ołtarza i konfesjonału, nie słyszy bicia dzwonów na Mszę św., podobieństw jest bardzo wiele…
- Do żłóbka przyszli ubodzy pasterze. Czy to znaczy, że ludzie bogaci, ówczesne elity nie odnalazły drogi do Bożej Dzieciny?
- Kto chciał to odnalazł, proszę pamiętać że na „salonach betlejemskiej szopy” pojawiają się Trzej Królowie z darami, a to przecież ówczesna elita, oni szli za znakiem Gwiazdy i doszli do Jezusa.
Reklama
- Czy to również analogia do współczesności?
- Tak, podobnie jest dziś, za jakim znakiem idziesz, tam dojdziesz; jeśli idziesz za znakiem Miłości Bożej i dasz się Jej poprowadzić, na pewno dojdziesz swoim życiem na „salony Domu Ojca”.
- Narodzenie Chrystusa było spełnieniem Bożej obietnicy, a czym jest ono dzisiaj dla nas?
- Jest dokładnie tym samym i zawsze będzie tym samym - Bóg miłosierny, udziela siebie najpełniej każdemu z nas w swoim Synu Jezusie Chrystusie.
- Co Ksiądz czuje, kiedy staje przed żłóbkiem Pana Jezusa?
- Radość i pewność, bo jestem na najważniejszych salonach świata, przed Bożą Dzieciną; czuję, że jestem we właściwym miejscu i czuję, że tam jest miejsce dla każdego człowieka...
- Czego możemy życzyć czytelnikom „Niedzieli” na Boże Narodzenie 2012?
- Abyśmy w nadchodzące święta wszyscy spotkali się na salonach betlejemskiej szopki, a idąc za Gwiazdą Mesjasza doszli na salony Domu Ojca...