Kiara to 9-letni owczarek niemiecki, który towarzyszy działającej w Lubsku dogoterapeutce Barbarze Sieluk. Warsztaty Terapii Zajęciowej, Dom Pomocy Społecznej, szkoła specjalna - a w nich mnóstwo ludzi, którym przez 6 lat obie pomogły. Na przyparafialnych WTZ grupa osób dorosłych z różnego rodzaju upośledzeniami co poniedziałek czeka z niecierpliwością, kiedy przyjdą Kiara i p. Basia.
Czym jest dogoterapia?
Reklama
Dogoterapia to rodzaj animaloterapii (czyli terapii ze zwierzętami), podczas której wykorzystuje się psy, specjalnie do tego rodzaju zadań wyszkolone. Każdy, kto kiedykolwiek chodził na zajęcia rehabilitacyjne, wie, jak nużące staje się po jakimś czasie powtarzanie tych samych ćwiczeń. A co dopiero w przypadku ludzi, których rehabilitacja ciągnie się latami, czasem nawet trwa całe życie. Podczas dogoterapii między pacjentem a psem-terapeutą nawiązuje się specyficzna więź, która sprawia, że pojawia się chęć walki z chorobą, a same ćwiczenia przestają być monotonne. Kontakt ze zwierzęciem rozluźnia i relaksuje. - Pies nie ocenia, nie przygląda się pogardliwie, niczego nie wymaga i jest ogromnie cierpliwy - wyjaśnia p. Basia.
Dogoterapia to system ćwiczeń i zabaw, które umożliwiają rehabilitację ruchową i umysłową, ale nie tylko, bo przynosi też efekty w leczeniu zaburzeń natury psychicznej. Świetnie sprawdza się przy takich niepełnosprawnościach i zaburzeniach, jak: mózgowe porażenie dziecięce, nerwice, autyzm, ADHD, zespół Downa, niedowład kończyn różnego pochodzenia, wady postawy, zaburzenia nastroju, zaburzenia lękowe, różnorodne zaburzenia emocjonalne, rehabilitacja dzieci, trudności w szkole (problemy z rówieśnikami, rodzicami), zaburzenia mowy i wzroku.
Sam termin „dogoterapia” został po raz pierwszy użyty w 1996 r. przez Marię Czerwińską, liderkę tej formy terapii w Polsce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W Lubsku zaczęło się…
…od porannego programu w TVP, który obejrzała emerytowana nauczycielka. - Wrzesień i październik to najtrudniejsze miesiące dla kogoś, kto długie lata pracował w szkolnictwie i w pewnym momencie musi przejść na emeryturę - mówi p. Basia, która była nauczycielką w szkole specjalnej. - Na szczęście któregoś dnia oglądałam program „Kawa czy herbata” i tam zobaczyłam Marię Czerwińską. Bardzo mnie to zainteresowało, bo już wcześniej zauważyłam, że moja suka Kiara ma świetny kontakt z dziećmi, umie się z nimi bawić, pilnuje wózka itd. Po programie zadzwoniłam, dostałam informacje o Fundacji Przyjaźni Ludzi i Zwierząt „CZE-NE-KA” i postanowiłam zapisać nas na kurs dogoterapii.
Zajęcia odbywały się w Warszawie, przez cały rok po kilka dni w miesiącu. Zakończyły się egzaminem sprawdzającym zarówno umiejętności psa, jak i jego opiekuna. Niedługo po uzyskaniu certyfikatu można już było rozpocząć zajęcia.
- Wyszkoliłam też drugiego psa. Jana to czarny pudel miniaturowy - opowiada Barbara Sieluk. - Na zajęcia przyprowadzam je na zmianę, ponieważ za każdym razem na jednego psa musi przypadać jeden dogoterapeuta. Nie wolno zapomnieć, że pies to tylko zwierzę, a podczas zajęć różne rzeczy mogą się zdarzyć.
Na spacerze
Tereska ma dziecięce porażenie mózgowe, porozumiewa się za pomocą pojedynczych dźwięków, a emocje wyraża m.in. gwałtownymi ruchami rąk. Na jej twarzy pojawia się wyraźny uśmiech, kiedy słyszy, że zaraz pójdzie z Kiarą na spacer. - To zajmie nam trochę czasu - uprzedza p. Basia. - Ale to wszystko jest ważne dla jej terapii.
Rzeczywiście, spacer Tereski to prawdziwy rytuał. Trzeba zmienić buty i bluzę, założyć kurtkę, czapkę, a trwa to dobre 10 minut, bo wszystko trzeba przecież zrobić samodzielnie. Ale Tereska każdą czynność wykonuje tym chętniej, że już za chwilę dostanie do ręki smycz.
Sama przechadzka też odbywa się powoli, jest dostosowana do tempa dziewczyny. Kiara nie tylko nie wyrywa się do przodu, ale nie reaguje nawet na to, że Tereska, idąc, uderza ją smyczą po grzbiecie. - W dogoterapii najważniejsza jest cierpliwość - i moja, i psa - podkreśla p. Basia.
Tereska trasę zna już na pamięć: tu jest małe ogrodzenie, na które się wspina, a dalej mostek, z którego widać kaczki. W drodze powrotnej niby wszystko tak samo, a jednak… - Dzięki takim spacerom ona się bardzo wycisza - tłumaczy p. Basia. - Wystarczy 20 minut, a już nie krzyczy i nie wykonuje gwałtownych ruchów. To dobrze, bo jej typowe wyrażanie emocji bardzo ją męczy.
Po spacerze czas na zajęcia w ośrodku. - Wymyśliłam dla Tereski ćwiczenie na obie ręce. W jednej dłoni trzyma plastikowy statek, a drugą wkłada do środka kawałki karmy. Potem kładzie statek na ziemi i pozwala Kiarze dostać się do środka - opisuje p. Basia. Zapinanie smyczy też jest świetnym ćwiczeniem i dużo przyjemniejszym niż zwykłe poruszanie palcami.
Na pożegnanie Kiara podaje łapę, ale Tereska nie ma wyczucia i czasami ściśnie za mocno. Niewyszkolony pies mógłby w takiej sytuacji ugryźć, a Kiara tylko łapie zębami rękę.
Każdy jest inny
Do każdego wychowanka zajęcia dostosowywane są indywidualnie. Dogoterapeuci stają przed różnymi wyzwaniami. Jak choćby pomóc w otwarciu dłoni zaciśniętej w pięść? - Wkładam do takiej piąstki kawałek karmy, a psi język już wszystko załatwi, wymasuje doskonale - śmieje się Barbara Sieluk. - A jeśli chory cały czas leży i nie może się poruszać, wkładam mu karmę pod plecy.
Ale dogoterapia to nie tylko zabawa z psem i ćwiczenia. To także uczenie się budowy psa, właściwej higieny i wielu innych rzeczy. Wszystko zależy od indywidualnych możliwości. Na przykład Justyna, która cierpi na autyzm, przegląda encyklopedię ras psów i uczy się je rozpoznawać. - Samych owczarków - jak mówi - jest ponad 20. Ale na nauce nie koniec. Spotkania z Kiarą i Janą sprawiły, że Justyna zaczęła pisać wiersze, w których pojawiają się oba psy. „Jesteś w dotyku niczym maskotka. Jesteś radosna, żywa i psotka. A jakiej rasy jesteś? - pudelkiem” - to fragment wiersza o Janie. W utworach Justyny psy odgrywają różne role: są obserwatorami, aktywnie uczestniczą w wydarzeniu albo pojawiają się w opisie. Na razie „dogopoezja” zajęła jej dwa zeszyty.
Dzięki zajęciom dogoterapii Justyna tak pokochała psy, że ma już własnego, rasy husky. - Boss ma 4 lata i jest tylko mój. Czasami mama pomaga mi się nim zająć. Bardzo go kocham, mówię do niego tak pieszczotliwie: Bosik, pieseczku, piesiuniu mój - opowiada Justyna.
Do posiadania własnego psa przygotowuje się Waldek. Na razie uczy się, jak układać zwierzę.
- Trzeba nauczyć psa, żeby słuchał, co się do niego mówi, nie skakał na stół, nie brał bez pozwolenia - tłumaczy Waldek. - Nie karmi się psa pod stołem i nie wolno pozwalać, żeby brał jedzenie od obcych ludzi.
Wydawanie komend Waldek ćwiczy na Kiarze. W nagrodę rzuca jej smakołyki, które ona chwyta w locie.
Nie każdy człowiek od razu zaakceptuje psa. Bywa, że trzeba pokonać lęk. Coś na ten temat wie Danusia, która bardzo długo bała się Kiary, a teraz są najlepszymi przyjaciółkami. Powoli też przekonuje się do miniaturowego pudelka, choć do Jany jeszcze nie ma takiego zaufania. - Pies też ma swoich ulubieńców, a Kiara lubi Danusię szczególnie - wyjaśnia p. Basia. Na pewno przyczyniają się do tego jej łagodne i powolne ruchy. Danusia jest upośledzona w stopniu znacznym, więc każda nowa czynność jest dla niej wielkim krokiem do przodu. Dzisiaj nie tylko nie czuje lęku przed psem, ale również umie zdjąć i nałożyć mu obrożę i smycz. A prawdziwą przyjemność sprawia jej czesanie Kiary. O czym myśli wtedy Danusia? Pewnie o czymś miłym, bo co chwila się uśmiecha.
- Dla mnie samej te zajęcia to też terapia - mówi p. Basia. - Czy jestem na Warsztatach, czy w szkole w klasie autystycznej wszędzie mam kontakt z ludźmi i czuję się potrzebna. Odchowałam troje dzieci, one mają teraz własne rodziny, a ja nie jestem sama. Dziękuję Panu Bogu, że tak mi to urządził.